Recenzja: „Przesilenie” od Joanny „Ave” Sępek
Jeden z użytkowników Discorda Furtecy przygotował dla naszych czytelników recenzje „Przesilenie” autorstwa Joanny „Ave” Sępek. Jakie są jego wrażenia po przeczytaniu tego komiksu i czy warto dodać go do swojej biblioteki.
„Przesilenie” – Joanna „Ave” Sępek
Dostałem w moje łapki dzisiaj Przesilenie autorstwa Joanny „Ave” Sępek. Oto pierwsze wrażenia po dwukrotnym przeczytaniu całości.
Oby wszystkie twoje marzenia się spełniały.
– stare chińskie przekleństwo
Źródło: kultura.com.pl
Czytelnik jest wrzucany w akcję in medias res; ciężar zrozumienia sytuacji, w której startujemy, jest przerzucony na odbiorcę. Ja sam zauważyłem, że pierwsze kilkanaście stron czytałem bardzo wolno, tak, by odnaleźć się we wszystkim, co komiks wrzuca mi na dzień dobry. Nie zdziwiłbym się, gdyby był to celowy zabieg autorki, gdyż te pierwsze kilkanaście stron robi dobrą robotę w kwestii przedstawienia postaci, świata, oraz celu, do którego komiks zmierza – a przynajmniej tak mogłoby się wydawać na początku.
A na dzień dobry dostaję klasyczną sztampę adventure fantasy: czytanie tablic ogłoszeń, kupowanie mikstur, ubijanie potworów. Potraktowałem to jako wstęp do właściwej treści komiksu i zdecydowanie się nie zawiodłem; jestem fanem korzystania z klasycznych, popularnych cliché jako bazy, na której buduje się później właściwą treść, i Przesilenie bardzo dobrze broni się od tej strony.
Źródło: alejakomiksu.com
Ale nie wyprzedzając faktów: komiks oferuje nam trójkę postaci pierwszoplanowych: w kolejności ich poznawania, Kozę, Lisa, oraz Kozę (sic!). Koza pojawia się już na stronie tytułowej, Lis wita się z nami od pierwszej strony komiksu (chyba, że ktoś spojrzy na tylną część okładki), a Koza… to skomplikowane, ale jej pojawienie się jest pierwszym momentem, w którym ta wspomniana wcześniej awanturnicza sztampa zostaje przełamana, komiks zaczyna jechać po innych torach, a prędkość czytania zwiększyła mi się mojej do normalnej z powodu tego, że od tego momentu ten komiks mnie wciągnął.
Wiele stron komiksu w ogóle nie posiada tekstu. Oczywistym mi się wydaje, że to kolejny zabieg autorki; bardzo dużo scen zwyczajnie nie wymaga dialogów ani nawet monologu wewnętrznego, pozostawiając bardzo dużo w sferze wyobraźni oraz odczytywania ilustracji i zawartych tu i ówdzie na nich symboli.
Ten symbolizm prowadzi mnie do wniosku, który jest nieoczywisty przy patrzeniu tylko i wyłącznie na okładkę: komiks, jak na coś wypełnionego od góry do dołu kolorowymi pejzażami i postaciami, posiada niesamowicie mroczną, wręcz upiorną warstwę czyhającą na czytelnika tuż pod powierzchnią. Szczególnie niesamowicie rzuciły mi się w oczy oczy. Tak, chodzi o oczy właśnie, rysowane wszędzie w formie kół, elips, bądź też podobnych kształtów wypełnionych bielą; nie widać tęczówek ani źrenic. Widać to już na stronie tytułowej, widać w trakcie czytania, ale dopiero przy drugim przejściu przez komiks zauważyłem, jak upiorny i jednocześnie ukryty na widoku jest to fakt. Naliczyłem tylko dwa wyjątki od tej reguły – tylko dwie postacie posiadają widoczne źrenice. Obie są kluczowe dla postaci pierwszoplanowych i obie są postaciami, które pierwszoplanowcom zabierają coś dla nich kluczowego – i na tym poprzestanę, by nie spoilować.
Wyżej wspomniany mrok rozwiązuje się pod koniec komiksu, ale tylko częściowo; bardzo podoba mi się gorzko-słodkie zakończenie, które pokazuje zarówno rozwój postaci i ich świadomości świata dookoła nich, jak i podkreśla koszty wyborów, które dokonali, zarówno świadomie, jak i z powodu bycia zmuszonym przez ich sytuację zewnętrzną i wewnętrzną. Nie jest to zakończenie, które rozwiązuje całość historii, a jedynie opowiada o tym, w jaki sposób w miarę biegu akcji dochodzi do tytułowego przesilenia, co się dzieje w jego trakcie, i jakie są jego późniejsze skutki w miarę oddalania się od tego przełomowego momentu. Z jednej strony jest to zakończenie, które wyczerpuje główny wątek i w ten sposób dokonuje domknięcia opowieści, a z drugiej mam nadzieję na to, że nie jest to ostatnie słowo autorki, bo Przesilenie czyta się jednym tchem ze względu na swoją formę i rozmiar i jestem urzeczony tym dziełem; zdecydowanie jestem chętny na czytanie więcej.
Ogólne przesłanie komiksu bardzo mocno kojarzy mi się z Double Kingiem od Felixa Colgrave’a – w obu tych dziełach bardzo mocno zaznaczony jest motyw korony jako obiektu pożądania i oba te dzieła skupiają się na skutkach podążania za tą pożądliwością, choć Double King skupia się o wiele mocniej na skutkach zewnętrznych, podczas gdy Przesilenie skupia się na introspekcji i to jej podporządkowuje to, co dzieje się z bohaterami na zewnątrz. Tutaj bardzo mocno pomaga brak tekstu w dużej części komiksu: w ten sposób fragmenty komiksu otrzymują swobodne tempo, a na stronach z ilustracjami można spędzić sekundę lub minutę, pozwalając sobie na odczytanie wszystkich wypowiedzianych i niewypowiedzianych wprost znaczeń tego, co dzieje się z głównymi bohaterami.
Jedyne moje oczekiwanie, którego ten komiks nie spełnił, to zmodyfikowana wersja brzytwy Lema. Oryginał mówi: „jeśli można usunąć z utworu wszystkie elementy fantastyczne, bez szkody dla treści, to utwór nie jest prawdziwą fantastyką”; moja modyfikacja tyczy się bardziej wykorzystania tutaj antropomorfizmu jako konceptu. Możliwe, że Beastars mnie nieco od tej strony rozpieścił, ale nie widzę w Przesileniu jakiegokolwiek wykorzystania gatunków, do jakich należą główne postacie, czy to od strony specyfiki ich biologii, czy też stereotypów rodem z bajek Ezopa czy Fontaine’a. Wybór kozy, lisa, niedźwiedzia, byka, jelenia, czy pandy jako nie posiada wielu widocznych skutków logicznych, może za wyjątkiem koziego uporu głównej bohaterki. Fakt skorzystania ze zwierząt jako nośników fabuły wygląda o wiele bardziej na wybór stylistyczny autorki i chęć nadania mu bajkowego klimatu, i w tym zakresie bardzo dobrze się sprawdza, natomiast jeżeli można usunąć z utworu warstwę antropomorficzną, bez szkody dla treści (na przykład zastępując wszystkie dwunożne postacie ludźmi), to utwór nie wykorzystuje w pełni potencjału, jaki daje antropomorfizm jako mechanika.
Ale ten akapit wyżej to moje przyczepienie się, nieco chyba nawet na siłę. Przesilenie to bardzo dobry komiks; będę do niego wracać, będę go polecać innym, będę korzystać z niego jako inspiracji w zakresie przeprowadzenia głównego wątku fabularnego i sposobu, w jaki czyni naprawdę ciężkie problemy wewnętrzne przystępnymi. Zdecydowanie daję okejkę i mam nadzieję na więcej; 45 PLN, które wydałem na niego w Empiku, to bardzo niska cena za tak dobrą opowieść.